Najgorsze są momenty tej pieprzonej nadziei, która szepcze Ci do ucha, że nie wszystko stracone, a On tak naprawdę kocha tylko Ciebie. Wtedy przestajesz zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół Ciebie i znowu traktujesz Go jak swoje powietrze. Nie docierają już do Ciebie żadne słowa, żadne tłumaczenia innych ludzi. Jesteś tylko ty, On, i Twoja chora, wyimaginowana miłość. A potem, jak za działaniem czarodziejskiej różdżki, wszystko do Ciebie wraca, ta cała pieprzona nadzieja gdzieś odchodzi i nagle okazuje się, że to powietrze Cię dusi, a Ty czujesz się jeszcze bardziej żałosna, niż na początku.
|