Sztucznie się uśmiechałam. Pustka coraz to bardziej niszczyła moje wnętrze. Czułam jak na sercu powstaje głęboka rysa. Czułam jak jego słowa przez uszy dostają się do mojego wnętrza i niczym żyletka tną wszystko na swojej drodze. Moje narządy zalewała krew rozpaczy. Miałam wrażenie że jestem obiektem jego kpin. Serce już mi nie biło, uderzało jedynie nierytmicznie o żebra i płuca próbujące złapać oddech. Rozpadałam się na jego oczach, a go było jedynie stać tylko na " sorry mała "
|