Najczęściej jest tak, że tych łez już brakuje. Tak, że myślę, nie tłumiąc w sobie tego, a łzy nie lecą. Siedzę wtedy po prostu otępiona, gapiąc się w jedno miejsce, nie odczuwając świata realnego. Jednak są też chwile, w których siadam na łóżko i łzy ciekną ciurkiem. Nie wiem, czy to nadal z tego bólu, czy może już raczej z tej świadomości, że nic już nie da się zrobić, by było jak kiedyś./w.n.c.s.w
|