Wychodzę po ostatniej lekcji ze szkoły biegnę do parku wyciągam szluga i kładę się na ławce paląc go. Zamykam oczy i wyobrażam sobie lepszy świat. Gdzie nie ma problemów, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe. Po chwili otwieram oczy by zaciągnąć się po raz kolejny, i widzę Jego. Stoi obok ławki i ma groźną minę. Szybkim ruchem gaszę papierosa. Niestety on rzuca w moim kierunku krótkie ''Twoje obietnice są puste" po czym odwraca się napięcie i odchodzi, próbuję go zatrzymać i nic. W końcu podbiegam odwracam go mocnym szarpnięciem i ze łzami w oczach krzyczę na cały park "zależy mi na tobie do cholery skarbie"! po policzku spływają duże krople łez. Nie wytrzymał tego, złapał mnie mocno i przytulił.
|