Obrysował muśnięciem dłoni linię spojrzeń, stłumionych oddechów. Pocałunkami zgarnął z ust krople niewinności i tęsknoty. Niespiesznie poznawał skórę drżącą pod wpływem jego dotyku. Spojrzeniem przenikał na wskroś pragnienia i myśli ukryte w brązowej otchłani cudów. Oddechem kreślił marzenia czekające na świt spełnienia. Czekał na idealny moment czyhający na brzegu kanonu. Z rozkoszą zapamiętywał różane wargi, rumiane policzki. Noc była jego sprzymierzeńcem. Pełnia latarnią w mroku niewyjaśnionych tajemnic i namiętności. Czuł jej słodki oddech i subtelny zapach. Zamknął ją w swoich spojrzeniach igrających pożądaniem i rządzą poznania jej duszy. Zagarnięcia tylko dla siebie. Noc stała się uczestnikiem zdarzeń. Samotni, zawikłani tylko w blask swoich tęczówek. Splątanych ust. Złączonych dłoni. Połączonych oddechów. I serc bijących nierówno.
|