Szli spokojnie w słoneczne południe, gdy w jednej chwili zza rogu wyszło pewnym krokiem trzech oprychów. Gdy ich mijali, jeden z nich za symulował, że łapie ją za tył. Zobaczył to jej chłopak, który gdyby nie ona skręciłby mu kark. Żołądek podszedł jej do gardła a serce waliło jak oszalałe, kiedy w głowie ukazały się jej straszne obrazy tego co mogło się stać. Stali tak trzech na jednego wykrzykując coś i rwąc się do siebie. Ona, roztrzęsiona wzięła go za rękę odciągając od szajki, która też zaczęła się cofać. Gdy już szli sami on wkurzony a ona, choć nadal trzęsły jej się ręce, poczuła niewyobrażalne szczęście, które momentalnie ją wypełniło jak spojrzała na jego twarz zmarszczoną od złości i zaciśnięte pięści. Przytuliła go szybko i uśmiechnęła się do siebie .
|