Złapał mnie za dłoń i z każdym wypowiedzianym słowem ściskał ją coraz bardziej.
Niepewnie spoglądał w moje oczy. Czułam podchodzące mi do powiek łzy. Jego słowa były bolesne, ale musiałam wytrzymać.
Kiedy po policzku spłynęła mi słona kropla przepełniona bólem - natychmiastowo ją starł opuszkiem kciuka. Zapytał,
czy wszystko w porządku i czy ma kontynuować. Przytaknęłam kiwnięciem głowy.
Nadal nie puszczał mojej ręki. Przez trzydzieści dwie minuty nie wydusiłam z siebie słowa.
Nie chciałam mu przerywać. Gdy skończył, wyrwałam dłoń z Jego uścisku. Schowałam twarz w dłoniach zakrywając łzy.
Nie chciałam, by zobaczył moją bezsilność. Bez namysłu silnie mnie przytulił. Skryłam się w Jego ramionach.
Wyczuł, że mnie to przerosło. W myślach prosiłam, by mnie nie puszczał. -Już dobrze? Wiem, że Ci ciężko.
Z trudem o tym mówiłem, ale musiałem. Mnie także to boli.
-Tak -odpowiedziałam ścierając łzy. -Nie płacz, bo pęka mi serce. -Mi już pękło -szepnęłam spuszczając wzrok w ziemię.
|