Gdy głowę kład na moje kolana, wiedziałam, że był po kolejnej dawce narkotyków. Milczałam, a On mamrotał coś pod nosem zamykając oczy. Delikatnie dotykałam Jego ust, z góry na dół. Uśmiechałam się, po wiedziałam, że jest bezpieczny. Modliłam się w duchu, by móc Go kiedyś uratować od tej śmierci. Za każdym razem, gdy wyrywałam mu z rąk to świństwo, tarzał się po ziemi jak małe dziecko, bym mu oddała, a ja za każdym razem uległam Jemu i Jego nałogowi. Łzy, którymi płakał były zatrute, zatrute tak jak i Jego serce.
|