Zatrzymałam się na rozdrożu życia.
Moje serce zbroczyło krwią.
Dłonie poddałam kwarantannie ,
a blizny zawarte w psychicznym umysle,
wystawiłam na zmarznięty tłum
nic nie znaczacych ludzi .
Poddałam się.
Zanurzyłam w oceanie schizofrenicznych
myśli . Zabarwiłam śnieżnobiały śnieg, na
purpurowo . Żebrałam o szczęśliwe zakończenie,
wymaganego piekła. Naiwna,
umieram.. pogódź się z ślepym losem .
Sprawiedliwość poległa na polu stoczonej bitwy .
Została obłuda, kłamstwo i zatracone resztki nieświadomej
duszy .
Palono mnie na stosie zgardzonych ciał ,
biczowano pośród gwałtownych uderzeń.
Ustąpiłam.
Przez zamglone powieki zobaczyłam
wytarte niebo . Zapragnęłam
wolności , bezgranicznej ,samotnej .
Obudziłam się w białej trumnie na wyśrodkowanym
placu zgniłych dusz .. Cmentarz stał w płomieniach .
Szatan uśmiechał się szyderczo , zabrał mnie do siebie .
udusił i pogrzebał .
|