Dzień po dniu przeciągam to życie o kilka godzin dłużej, a być może lepszym rozwiązaniem byłoby je zakończyć, na nic nie czekać, nie nosić w sobie tej chorej nadziei, która i tak nie przywróci mi chwil, w których byłam z Nim blisko. Może najlepiej byłoby stanąć nad przepaścią i bez chwili zawahania zrobić ten ostatni skok, ostatni raz wykrzyknąć imię, które budzi serce. / nieracjonalnie
|