Już jestem wykończona tym życiem, każdego wieczoru proszę Boga aby chociaż jeden dzień był normalny, bezproblemowy i udany. Niestety, codziennie muszę zmagać się nowymi problemami, coraz gorszymi zresztą, poza tym kłótnie, które mnie strasznie męczą. Nie poukładane uczucia, tęsknota rozpierdalająca od środka. Przez to wszystko nie potrafię skupić się na tym co najważniejsze. Chciałabym uciec, gdzieś daleko, może jakaś bezludna wyspa? To byłoby coś, zostawić telefon, wszystkie inne rzeczy przez które można się kontaktować, wyjechać samej i odciąć się od problemów. | desperacko
|