W dzień jego pogrzebu czułam się zestresowana, zdezorientowana, nie miałam siły na nic, jednak musiałam tam być, musiałam być przy nim,
wspierać go, bo to dla niego też ciężki czas. Kiedy już cała uroczystość się skończyła, ludzie się z nim żegnali, ja siedziałam w ławce ze
splecionymi rękami i modliłam się do Boga, by było mu dobrze w niebie, aby zaznał tam wiele szczęścia, radości bo życie go nie rozpieszczało.
Wszyscy już porozchodzili się, ja jednak zostałam, podeszłam do trumny, w której leżał i ze łzami w oczach mówiłam mu, że go kocham, że
był, jest i będzie dla mnie najważniejszy i długo z nim rozmawiałam. W tamtej chwili chciałam być przy nim, chciałam umrzeć i iść do nieba,
by nie czuł się tam samotny. Usłyszałam tupot butów, nie odwracałam się, nie miałam siły. To była jego matka, uklęknęła przy trumnie i teraz
obie milczałyśmy nad nim.
|