Bywa, że wznosimy wokół siebie wysokie mury, budujemy je długo i mozolnie; cegiełka po cegiełce. Myślimy, że są niepokonane - mocne jak my sami, odporne na jakąkolwiek penetrację z zewnątrz. Ale wkrótce zjawia się ktoś kto obala je jednym tchnieniem oddechu, spojrzeniem bądź nawet dotknięciem. Wówczas mur się rozpada i wtedy mamy wybór, którego wcześniej nie dostrzegaliśmy: możemy zacząć budowę od początku, albo poddać się sile własnych uczuć.
|