Kiedy dowiedziałem się o chorobie mojej matki - przestałem żyć normalnie, stałem się obojętny na wszystko i na wszystkich, siedziałem z nią
dzień i noc, nie odstępowałem jej na krok, chciałem być z nią, głównie dlatego, że lekarze mówili prosto z mostu, że dłużej jej serce nie wytrzyma,
że z dnia na dzień powoli odchodzi z tego świata, że to już ostatni dzwonek na to, by się z nią pożegnać czy spędzić z nią czas. Najgorzej było
wtedy jednak gdy już umarła, gdy już odeszła z tego świata, wtedy kompletnie się załamałem, czułem się tak, jakby moja dusza odeszła wraz
z jej, że po mnie na tym cholernym świecie zostało tylko nic nie warte ciało.
|