mogłam siedzieć godzinami na łóżku, przy smętnej muzyce szukając plusów w jego odejściu, które spowodowało rozpad mojego świata element po elemencie. dzisiaj już wiem, że wystarczyło puścić pozytywną nutę, uśmiechnąć się, nawet sztucznie i uwierzyć, że największą częścią mojej codzienności jestem ja, a póki ja jestem pozytywna to świat również. mimo, że czasami jest chujowo, potrafię sobie radzić bez Niego i jego "będzie dobrze".
|