|
w drodze na peron zatrzymałam się przed kościołem. Niepewnym a zarazem nieśmiałym krokiem przekroczyłam Święty próg. Poczułam dreszcze, długo nie gościłam na takich terenach. Niezdarnie zajęłam mniej więcej środkową ławkę. Złożyłam ręce w geście modlitewnym i uklękłam biorąc głęboki oddech. Odkąd tylko pamiętam ojciec wmawiał mi żebym przenigdy nie traciła wiary i nadziei, mimo, ze sam nie należał do ludzi pobożnych i żyjących złudą to szanowałam jego słowa. "no dobrze" powiedziałam w duchu zamykając oczy i spuszczając głowę."Dawno tego nie robiłam, zapomniałam podstaw, wybacz" wymruczałam spoglądając na ołtarz."wiem, że dawno się do Ciebie nie zwracałam, w zasadzie tego momentu gdy moja matka wtargnęła w moje życie po 10 latach." zaczęłam powoli sklejać zdania. "Nawet nie wiem czy w Ciebie wierze i czy ty gdzieś tam istniejesz" palnęłam bez namysłu."ale wierze, że masz na tyle litości by nie karać innych za moje grzechy" rzekłam podniosłym tonem i wyszłam z kościoła.
|