Leżałam na łóżko szczelnie owinięta kocem. Cała drżałam, ale nie z powodu zimna, tylko tęsknoty za nim. Zamknęłam oczy i próbowałam przywołać jego postać. Udało się. Przez moją głowe przetaczało się wiele wizji, wspomnień. Te jego cholernie niebieskie oczy. Każde spojrzenie, które połączyło nas chociaż na sekunde. Nie mogłam liczyć na nic więcej. Bo nic więcej się nie wydarzyło. Nawet wyobraźnia nie zastąpi mi jego pocałunków, dotyku. Jeśli tak by się dało, na pewno byłabym już od tego uzależniona. Wszystko znikło, całe dźwięki tego świata ucichły, sprawiając, że poczułam się cholernie samotna. Po moim policzku potoczyła się równie samotna jak ja łza. Zawsze w takich momentach tak strasznie brakuje mi jego obecności, która podnosiła by mnie na duchu. / w.
|