Niby minęły już te dwa miesiące, ale ból wciąż jest jaki sam. W końcu nie łatwo jest zapomnieć o kimś ot tak. O kimś kogo się kochało. O kimś z kim spędziło się ostatnie dwa lata. Ten dzień kiedy pewien Człowiek, tam wysoko, w niebie mi go zabrał pamiętam jakby to było wczoraj. Zimny, grudniowy dzień, ślizga droga, On i samochód, słaba widoczność i ten cholerny kot, który wyskoczył im przed maskę. Hamowanie, poślizg i zderzenie z drzewem. Jechał jako pasażer. Kierowca wyszedł w tego bez draśnięcia, On - zmarł po kilku godzinnej walce. Stałam na szpitalnym korytarzu, z jego sali wyszedł lekarz. Oznajmił, że nie udało się go uratować. Przerażający krzyk jaki wydobył się z moich ust przywołał pielęgniarkę z lekami uspokajającymi. Nie chciałam żadnych leków. Chciałam Jego. / truskaffkova.
|