o 5 byłem już u Ciebie. przywitałeś mnie uśmiechem ale w Twoich oczach widać było łzy. usiadłem obok a Ty przytuliłeś się do mnie prawie łamiąc mi żebra. "niech ten dzień się nie kończy" szepnąłeś a po Twoich policzkach spłynęły łzy. pocałowałam Cię i trzymając Twoją dłoń obiecałem, że to przetrwamy, a jednak bałam się - nie miałam pewności czy to zależy ode mnie. poszliśmy w te wszystkie miejsca, które nazywaliśmy naszymi, zrobiliśmy sobie setki zdjęć: to byłby jeden z naszych najlepszych dni, gdyby nie ta pierdolona świadomość, że już jutro nie będzie Cię obok, gdyby nie to: że za chwilę mieliśmy rozstać się na tak długo. później od razu nadeszła pustka. myślałem, że to będzie wyglądało inaczej: że będę się spotykał z kumplami i nawet nie zauważę, a Ty wrócisz.
|