szła już od dobrej godziny, bez celu wodząc wzrokiem. stąpała lekkim krokiem, słuchając muzyki włączonej nie na full, a na najcichsze dźwięki. cicho grająca piosenka wprawiła ja w dziwny nastrój. nawet nie zauważyła co robi. w pewnym momencie usiadła na krawężniku i zaczęła płakać. szlochała, spoglądając w przeszłość. przypominała sobie nie złe, a dobre chwile. brakowało jej ich. tych magicznych, prostych chwil. czas przestał coś dla niej znaczyć. do uszu nie docierały inne dżwięki poza cichymi nutami melancholijnej melodi. do oczu napływały nowe łzy. i siedziała tak w mroku nocy, dopóki telefon nie przypomniał jej o czymś poza pustym egzystowaniu. zaczął pikać "bateria rozładowana". po chwili się wyłaczył, a ona jakby nigdy nic odeszła z powrotem w stronę z której przyszła. wiatr muskał ją po twarzy, mróz dreptał po piętach.
|