Każdego dnia przychodził do niej, siadali na łóżku ze stertą książek i uczyli się razem. Czasem robili sobie krótka przerwę i wychodzili na spacer. Obserwowali ludzi, ich zachowania w różnych sytuacjach, nastroje. Spędzali tak codziennie, godzinę. Jedną, wyznaczoną, cała godzinę. Później wracali i uczyli się dalej. Po tygodniu, Sylwia nadrobiła materiał, a co więcej, była 5 w klasie. Bardzo ją to cieszyło, więc po lekcjach poszła do Kuby, żeby mu się pochwalić i podziękować za pomoc.
- Dzień dobry, jest Kuba? - Przykro mi, Sylwia, Kuba wyszedł przed chwilką z domu. - Aha, a mogłabym na niego poczekać? - Tak, proszę, wejdź. - Dziękuje. - Rozbierz się, a ja znajdę ci jakieś kapcie. - Nie, nie chce robić kłopotu. - Żaden kłopot, kochanie. Czuj się jak u siebie. - Dziękuje. A proszę pani, nie wie pani gdzie Kuba mógł pójść ? - Eh, przykro mi, nie wiem, ale gdy wychodził wydawał się jakiś, taki... zły. - zły? - tak, zły. Jakby coś go solidnie zdenerwowało. - hm, rozumiem. // cz.5
|