Chciałabym obudzić się któregoś letniego dnia, wyspana, wstać i uśmiechać się do samej siebie. Idealnie ułożyć niesforną grzywkę i wychodząc z domu nie poplątać słuchawek. Uśmiechać się do ludzi i uciec przed letnim deszczem do najbliższego sklepu. Potem wyjść i omijając kałuże by nie zamoczyć ulubionych trampek, czytać motywujący tekst spod kapsla. Usiąść na parującym pod wpływem słońca krawężniku. czekać na niego i powitać słodkim pocałunkiem, następnym i następnym. A potem zdać sobie sprawę, że jestem cholernie szczęśliwa.
|