Lubię go coraz bardziej z każdym skradzionym uśmiechem, który zabiera sobie delikatnie muskając ustami o moje usta. I cholera tak wiele dzieje się wtedy w mojej głowie, a moje ciało szaleje od nadmiaru dreszczy wręcz bolesnych. Wtedy właśnie znikamy my i znika wszystko, zostają jedynie nasze serca tak głośno bijące, a na pewno moje, prawie już na schyłku śmierci z nadmiaru emocji. Nagle odrywa usta od moich ust, wszystko powraca na swoje miejsce, a ja nie chcę tego najbardziej na świecie, bo mój organizm uzależnił się już nadto. I spoglądam z utęsknieniem w jego stronę coraz częściej, choć dzieli nas zaledwie milimetr, a może nawet nic, to wargi nasze rozłączone nie pasują do kontrastu chwili. / anonymouss.
|