Być takim małym dzieckiem, które
więcej czasu spędza na dworze, niż w
domu. Biegać każdego dnia z patykami
i udawać, że jest się najlepszym na
świecie miszczem. Dostawać dwa złote
od ciotki i wujka, a potem siedzieć na
puchatym dywanie i myśleć, że za te
pieniążki można wykupić wszystkie
lody i żelki w pobliskim sklepie
spożywczym. Każdego dnia mieć na
koncie kilka wypadków, z których i tak
wyszło się bez najmniejszego
uszczerbku na zdrowiu, latać z
poobdzieranymi kolanami i łokciami.
Uciekać mamie, która będzie chciała
nas zaciągać do łazienki żeby wymyć
te czorne ręce i stópki. Mieć do
wszystkiego zawsze siły i energię i
cieszyć się na wieść, że za dwa
tygodnie pójdzie się do zerówki.
Kochać świat tym maleńkim
serduszkiem i nie mieć na nim ani
jednej blizny po ranie szarpanej od
drugiego człowieka.
|