wiem kiedy odejść, choć milczysz o świcie.
Między jednym papierosem, a dziesiątym.
Może właśnie dlatego nadzieja umiera ostatnia.
Ale jednak umiera. Za dużo przy niej paliłeś.
Moja, cała w zmarszczkach i z siwizną na skroniach.
Bliska i świadoma swego końca.
Potknęła się na schodach, złamała serce.
Głupia i naiwna ufnością, że każdej nocy we mnie będziesz.
|