Siedzieli w ich ulubionym ulubionym miejscu, nad rzeką. Słońce zaszło za chmury, zliżał się wieczór. Wiatr przyniósł zimno. Zauważył że ona ma ciarki na ramionach. bez słowa zdjął bluzę i pomimo jej protestów zarzucił na jej plecy. jego zapach przeszył jej całe ciało. tak bliski.-wiesz.. myślałem o nas-tak? - zapytała z niedowierzaniem - zabawne. - doszedłem do wniosku że zawsze chciałbym się Tobą opiekować, patrzeć na Twój uśmiech kiedy wygrzewasz twarz w słońcu, chciałbym zawsze widzieć Cie w moich bluzach - spojrzała na jego poważny profil. mówił całkiem poważnie- to będzie raczej trudne bo jutro ma być 38*C - zażartowała- chcę Cię rozśmieszać, chcę z Tobą siedzieć zawsze koło tej rzeki. i chciałbym żebyś mnie choć troche pokochała.- to będzie raczej trudne - zobaczyła smutek w jego oczach. zbliżyła się do niego. - to będzie raczej trudne bo Kocham Cię jak wariatka.- a ja Ciebie jak idiota - zamknęła jego usta pocałunkiem.
|