Kłóciliśmy się "po włosku". Latały talerze, szklanki, książki. Czasem szarpaliśmy się, a on trzymał mnie w stalowym uścisku, mimo że wierzgałam i kopałam próbując się wyrwać. Gdy krzyczeliśmy, to słyszeli nas wszyscy sąsiedzi. Trzaskaliśmy drzwiami, przewracaliśmy krzesła, ja uderzałam go w twarz. A chwilę potem całowaliśmy się, godziliśmy, jak gdyby nigdy nic. Oczywiście bywało i tak, że byliśmy na siebie źli przez kilka dni, ale rzadko się to zdarzało. Cóż... Tworzyliśmy burzliwy związek./sercowyprokurator
|