Mimo, że z perspektywy czasu i uczuć było to dawno to doskonale pamiętam ten rozdzierający moment. Piętnasty września, jakby moja bajka sie kończyła. Uczucie, które dokładnie potrafię odtworzyć. Wszystko miało pójść jak zawsze, napisał, a potem utkwiły mi słowa 'dziecko, inna, odchodzę.' i potoczyło się w nieprawdopodobnym tempie, jak lawina, jak grom z jasnego nieba. Mój świat runął. Moje ciało leżało jak w jakimś obłędzie na podłodze, a struny głosowe wręcz krzyczały przeklinając go. Pożądałam go, mimo, że znów spierdolił. Kochałam nienawidząc. Przez łzy, krzyki, i pozdzierane kostki na dłoniach widziałam jego obraz, a z każdą minutą rósł wewnętrzny żal. /improwizacyjna
|