|
Nie bolało mnie to, gdy kolejny raz uderzał mnie pięścią w twarz. Każdy kolejny cios zadawał coraz mniej bólu. Siniaków było wiele. W każdym miejscu na ciele. Żebra, plecy, nogi czy też twarz. Zapłakane oczy były standardem. Niekiedy ledwo byłam w stanie podnieść się skatowana z podłogi. Krew lała się strumieniem. Czasem musiałam się czołgać. Zwyczajnie nie byłam w stanie stanąć na nogach i normalnie funkcjonować. Po pewnym czasie przestałam czuć. Cokolwiek. Nawet prowokowałam Go do kolejnego z ciosów. Bolało mnie tylko to, że to właśnie On zadaje mi największy ból, choć to On miał się o mnie troszczyć.
|