Deszcz zaczynał padać coraz mocniej. Chwyciłem jej rękę i pociągnąłem pod daszek nieznanego mi budynku. Oparłem ją o murek chwytając w biodrach. - Wiesz.. wydaję mi się, że nigdy nie będę kochał Cie tyle, co Ty mnie. - wykrztusiłem z przemarzniętych warg, jednocześnie odgarniając jej mokrą grzywkę na bok, powoli zanurzając się w spojrzeniu. - Dlaczego? - zapytała. Wtedy ujrzałem jej zakłopotanie, które przecież tak bardzo uwielbiałem oglądać. - Bo Ty masz zamiar kochać mnie przez najbliższe sto lat, a ja Ciebie.. tak myślę, do końca świata. - odparłem zbliżając się do jej uśmiechu. Musnąłem moimi wargami jej delikatny policzek, całując miejsce trochę wyżej. Przymykając powieki wtuliłem głowę w jej dłonie
|