Kolejny wieczór, kolejna smutna piosenka, kolejne łzy. Kolejny dzień zmarnowany na myślenie o nim, kolejny ból w klatce piersiowej, kolejny zniszczony lakier zdrapany z paznokci, kolejne brudne od tuszu do rzęs chusteczki. Gdzie podziała się normalność, stabilizacja, szczęście? Poszły na melanż? Czy nigdy już nie wrócą?
|