Sama nie wiedziała dlaczego nogi przyprowadziły ją akurat tutaj- na cmentarz. Stała na przeciwko grobu dobrze jej znanego chłopaka. Przeszło rok temu to ona odesłała go na 'tamten świat'. Zawiał silniejszy wiatr. Mocniej przycisnęła szalik do skóry. Strumień zimnego powietrza przywiał kilka liści. Zgasnął pierwszy znicz. Potem drugi, i następny. Zaczęła cofać się w tył. Anastazjo... -Usłyszała głuchy szept swojego imienia. -Halo... Kto tu jest?! Wołała walcząc z paniką w głosie. Z wirujących liści uformowała się postać. To on, to do niego przyszła. -Nie poznajesz mnie? Czy to nie dzięki tobie tu jestem?. Upadła na ziemię. -Cierpiałem... Dalej cierpię. Długo na ciebie czekałem, teraz spotka cię to samo! -chmura liści runęła na dziewczynę -Nie!- Obudziła się z krzykiem na ustach. Na czole pojawiły się krople potu. Dalej walczyła ze swoim oddechem. Spojrzała na dłonie potem w każdy kąt pokoju. To był tylko sen, tylko głupi sen. /sstrachsiebac
|