Wczesną porą słońce zachodzące, późną zaś tylko uczucia jeszcze rzeżące. Zwykłe świeczki pozostawione na powietrzu targane z lewa na prawa przez wiatru potęgę. Palą i świecą się tak nieustannie. W każdą pogodę za nie pagodą, dzień za dniem tak to już sobie żyją ogniem. Kiedyś lecz jednak wypalić się muszą by nowe wstawić, większe.. silniejsze zarazem. Palące się wiecznie, nie przez chwil zaledwie ułamek. Jednak droga daleka wciąż nadal jest, wiatr tez nadal wieje pozostawiając zgubną nadzieje: Może tym razem po prostu mocniej na zwykłe świeczki nie zawieje.
|