Nigdy nie czułam tego organu po lewej stronie mojej klatki piersiowej. Nie potrzebowałam nikogo, choć wielu chciało być przy mnie. Nie płakałam. Nie miałam chęci ani powodów. Radość była. Szczęście? Nie przypominam sobie aby były takie momenty..może w dzieciństwie. Odkąd pamiętam byłam skazana na siebie, kumpli i kumpele. Do czasu.. Aż pojawił się On. Poczułam coś. Jakby ukłucie. Przyśpieszony oddech, uśmiech i radość stały się nieodłącznym elementami mojego codziennego funkcjonowania . Pojawiło się szczęście. I dopiero teraz czuję, że żyję. Potrzebuje tylko potwierdzenia, że nie obudzę się i nie stwierdzę, że to sen, że On nie istnieje... / lookbutdonttouchmm
|