nigdy nie zapomnę kolejnego magicznego pocałunku. i chociaż miałam na sobie zwykłe baleriny, a na dworze był mróz i oblodzona powierzchnia, potrafiłam docenić urok tego momentu, gdy szliśmy w objęciach, ciesząc się bliskością. stanęliśmy przy jakimś domku, dookoła było ciemno, a niebo gwieździste. nikogo nie było w pobliżu, a lekki chłód dawał o sobie znać. przytuliliśmy się, a potem pocałowaliśmy. wyznał, że czuł się przy mnie niezwykle, a ja cała drżałam z nie dowierzania. magia, po prostu magia. / tonatyle {cz.4}
|