` już od małego uczono mnie, że nie ma czegoś takiego jak miłość. Ojciec pizgał matkę za to, że nóż był po złej stronie stołu, a matka zamiast płynu do naczyń miała wódkę koło zlewu. Czy byłam w domu czy nie - oni i tak tego nie zauważali. Codziennie nakurwiali się wzajemnie różnego rodzaju epitetami. Pewnego razu wróciłam od koleżanki, która w domu miała prawdziwą rodzinę. Przekroczyłam biały próg mieszkania i widzę matkę. Leżała na podłodze w korytarzu. Napłynęły mi łzy do oczu i pobiegłam szukać jakby nie patrząc , mojego ojca. Stał na balkonie, palił fajkę spoglądając na szarą rzeczywistość poznańskich Jeżyc. Zapytałam co się stało mamie? Dlaczego nie reaguje na to, że leży w tym korytarzu. On nie patrząc na mnie, z dymem w płucach odrzekł "umarła. Nie widzisz ? Zachciało mi się palić więc palę. Idź do pokoju." / abstractiions.
|