Za młoda żeby zrozumieć co to życie. Za głupia żeby zrozumieć to co się do niej mówi. Za bardzo przywiązana żeby powiedzieć mu nara kiedy ją rani. Nawet jeśli myśli że wie wszystko o życiu, miłośći, bólu, cierpieniu, wie że się myli. Wie że czasem sama przesadza kiedy mówi mu że go kocha i odda za niego życie. Wie że przesadza mówiąc że on jest tym jedynym. Jest młoda, głupia ale nigdy nie zabiłaby się z miłości. Nigdy nie potnie sobie żył, nigdy nie wyląduje przez niego w szpitalu. Dlaczego? bo jest mądra. Wie że w jej wieku miłość to tylko miło spędzony czas z drugą osobą, to tylko pocałunki, to tylko ciepło tej drugiej osoby. Bo przecież ona nie ma bladego pojęcia o miłości, całe te szopki "nie umiem bez niego żyć' to puste gówno, mówi tak bo wszyscy na około tak mówią. Jej narazie chodzi tylko o bliskość. Kiedy będzie starszą panią z siwymi włosami, całującą siwego męża, siedzącą z nim, jej dziećmi, jej wnukami, wspominającą "jak to się z dziadkiem spotkaliśmy" To nazwię miłością.
|