Cz. 2/ Każda komórka, każdy nerw, każdy mięsień, kotłująca się w żyłach krew dawały znać, że na tą chwilę się czeka. Na tę upragniona chwilę. Czas się dłużył, kiedy myślało się intensywniej. Ta chęć jego przyspieszenia by oczy mogły ujrzeć w tej chwili ten kojący widok. Myśli ciągle krążyły tylko wokół jednej osoby. W końcu, cel. 17:20 przyjazd na miejsce. Wtedy czas się zatrzymał. Już nic nie miało znaczenia, nic wokół się nie liczyło. Ciało mimowolnie zaczęło drżeć, umysł wariował, gorąc, zadowolenie. Odetchnięcie z ulgą. Na celowniku magiczna postać, uśmiech od ucha do ucha, serce wyrywające się z piersi i chwilowy zawrót głowy. Przylgnięte do siebie ciała, mocny uścisk wydawałoby się trwający w nieskończoność. Usta. Smak ust, ten kojący zapach skóry, dotyk. Obecność. To cholerne szczęście i cała uwaga skupiona tylko na tej chwili, na tym cudownym, niezapomnianym momencie, na niej. Liczyła się już tylko ona. My. Razem.
|