- Jesteś dokładnie taki sam jak twoja matka! - krzyknęłam wściekła. On wkurzony wybiegł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami. Po dwóch godzinach zadzwoniłam do niego, by go przeprosić. Nie odbierał. Poszłam do niego do domu, do pracy. Nigdzie go nie było. Mimo ulewnego deszczu wsiadłam w samochód i jeździłam po mieście. W końcu ujrzałam go na moście nad rzeką. Stał tam wpatrując się w dal.Zaparkowałam samochód i podeszłam do niego. Przez chwilę staliśmy obok siebie patrząc na rzekę. - Przepraszam - powiedziałam.- Jestem podłą francą. On nawet na mnie nie spojrzał. - Ja tak nie myślę. Nadal milczał. - No cholera, powiedz coś - powiedziałam błagalnym głosem. Zaczęłam płakać. Łzy na moich policzkach mieszały się z kroplami deszczu. On odwrócił się do mnie, otarł łzy i powiedział : - Już nie płacz. Następnie mnie pocałował. -Kocham cię - szepnął i otulił mnie ramionami tak, że czułam się bezpiecznie jak nigdy. I staliśmy tak, przytuleni w strugach deszczu./sercowyprokurator
|