Usiłował wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo w odpowiedzi na tę informację, zamiast tego rzucił telefonem o ścianę i upadł na kolana. Z jego oczu nawet nie popłynęły łzy. Wszystko wirowało. Stało się nierzeczywiste. Złapał się za głowę i zaczął nią potrząsać. Ból, ogrom bólu, który poczuł łamał mu serce, serce i tym samym duszę. Chcąc odwrócić uwagę od tego bólu uderzył w podłogę tak mocno, że panel popękał, ale on sam nic nie poczuł, jego dłoń krwawiła, jego dusza umierała. Otwarły się drzwi do jego pokoju i wpadła mama z krzykiem - Co Ty... - On tylko szlochał, nie mógł już powstrzymywać łez. Mama podbiegła i przytuliła go jak małe dziecko. Wszystko się zmieniło. Ona...ona...ona nie żyje mamo, ona nie żyje...
|