siadam na parapecie, a stopy ubrane w kolorowe skarpetki wystawiam na zewnątrz. opieram się o zimną ścianę i zamykam oczy. czuję zimny powiew wiatru, który zaraz staję się niezauważalny przez smutek. atakuję mnie od kilku dni przypominając mi że tylko jeszcze trzy dni. trzy dni, przez które będę w miarę normalnie funkcjonować. potem będzie tęsknota, smutek i żal. wszystko na raz. spazmatycznie zagryzam wargę i niemo krzyczę prosząc Boga o zatrzymanie czasu na jutrzejszej przerwie, gdzie będę mieć obok niego lekcje.
|