Jestem na łące. Czy tu zawsze było tak pięknie ? Czuje zapach rumianku, który łaskocze moje nerwy. Biegam, kręce sie w koło w mojej ulubionej sukience. Spogląda na mnie pochylone drzewo, nie to zardzewiały boiler na zatęchłych schodach strychu. Piękne kwiaty- stare, zakurzone książki. I ten cudowny strumyczek górskiej wody- moja krew. A w ręce nie bukiet kolorowych fiołków lecz zakrwawiona żyletka. Na głowie brak wianka, na twarzy uśmiechu. Zgrabnym ruchem nadgarstka rysuje małe nacięcia, otwierając moją duszę by całe zło i gniew ze mnie wyciekło. Wycinanie bólu ma zupełnie inny posmak cierpienia niż dotychczas. Kap i Kap. Przystojny książe na swym rumaku nie przybędzie by mnie wybawić, a ja nigby nie żucę mu się w ramiona z szeptem na ustach: Mój bohaterze. To nigdy nie istniało, zawsze byłam sama. Zginęła. Jej ciało znaleziono na strychu opuszczonego domu w martwej godzinie między sobotnią nocą, a niedzielnym porankiem. Była sama. /sstrachsiebac
|