kiedy byłam mała jak idiotka wystawałam w oknie i czekałam aż spadnie śnieg. Wybiegałam wtedy na dwór i rzucałam się w śniegu, a gdy wracałam do domu mama tylko krzyczała, że znów jestem cała mokra. Może to ironiczne, ale czuję, że wtedy przynajmniej potrafiłam szczerze się cieszyć. Radość sprawiały mi nawet te najmniejsze rzeczy. Teraz wydaje mi się, że nawet jakby ziemia się rozstąpiła, i spełniło się moje najskrytsze marzenie, nie potrafiłabym się szczerze uśmiechnąć.
|