Idę przez cmentarz i szukam. Szukam grobu, którego nigdy nie widziałam, przed którym nigdy się nie modliłam. Grobu osoby, której praktycznie nie znałam, ale jest częścią mnie. Patrzę na setki nagrobków, ale w końcu dochodzę do celu. Przystaje, modle się i idę dalej. Jestem już przy kaplicy. Msza pogrzebowa trwa tylko chwile. Wychodzą z niej widzę zapłakanych ludzi. Płaczą za kimś, kto odszedł z tego świata. Zostawił ich samych z codziennymi problemami, długami... . I nagle nachodzi mnie przykra wizja przyszłości. Kiedyś to ja będę na ich miejscu, kiedyś to ja stracę najcenniejsze co mam. Przypominam sobie babcie, dziadka. Każdą chwile z nimi spędzoną. Uśmiech mimowolnie pojawia się na mej twarzy. Potem wyobrażam sobie ich... i szybko odsuwam od siebie złe myśli. Przed oczami staje mi obraz dziewczynki. Chciałabym coś zrobić, coś powiedzieć, ale nie umiem. Tylko stoję i patrzę... bo cóż można zrobić?/uczuciowa
|