Był chłodny,zimowy wieczór, prószył śnieg. Założyła czapkę, owinęła się szalikiem i zarzuciła na siebie płaszczyk. Wyszła i szła przed siebie, postanowiła spalić to co przybyło jej podczas wigilijnej kolacji. Idąc mijała wiele par lecz nie ruszało ją to bo było jej dobrze samej, nie potrzebowała nikogo koło siebie, nie chciała czuć czyjegoś ciała obok swojego, wystarczały jej grube rękawiczki i czapka. Była szczęśliwa bo wiedziała, że kiedyś spotka takiego mężczyznę, który pokocha ja taką jaka jest, takiego który nie będzie chciał jej zmieniać. Po prostu to nie jest jeszcze ta chwila. Śnieg prószył na jej delikatne policzki, a ona szła z uśmiechem na twarzy wiedząc, że przyszłość będzie lepsza./ alreadyover
|