czuł, że ma skrzydła, może latać i nikt nie zdoła mu ich podciąć
i pierdolił ból, który jednak szczęście tłumił non stop
razem mury burzył, on z nią i wkurwił mocno jej stopy,
wie gdzie weszła, świat w oparach wódki głos z nią,
zobaczył, że dla niego świat ten nie ma granic ale ona
nie da rady wciąż tak walczyć z wiatrakami i coś pękło
między nami coś jak mięśni zanik, nie pozwala dojść do siebie,
kwiaty zeschły a my wśród łez sami, on idzie pustą ulicą zegar wybił północ,
gdy coś kazało wybiec w przyszłość,
wybiec myślą na przeciw jak dziwką na szczecin
stał na moście myślał ''czas pierdolić wszystko jak leci'' ,
widział ciało, nagle ją w czerni, jego nie ma obok, dziś już jego nie ma z tobą,
mówił , któryś z kumpli, zrozumiał musi wrócić walczyć teraz o nią obiecał,
że nie będzie łez już nigdy , szczęście wróci znów im
|