"Już myślałem że wiedziałem,
jestem prochem, jestem ciałem,
chemiczną zupą, atomów kolekcją,
pomyłką wpadką, naturalną selekcją,
w mózgu impulsem, spięciem, przypadkiem,
Pojawiam się i znikam, kiedyś nie byłem,
kiedyś nie będę, taka chaosu taktyka,
Pełnymi garściami czerpię z życia,
będąc umysłami zasysam wszystko w kolo,
Kradnę, zabijam, oszukuje, hulaj, pij, piekła, nieba,
nie patrz tak na mnie to samolubne geny,
przecież przetrwają najsilniejsi,
smutny los moich ofiar i szczęściu ich przypadkowej egzystencji,
Czy jestem maszyną bez operatora,
programowany przez szalonych ekspertów,
Moje owoce brzydkie i gorzkie,
Mknę za impulsem szukając sensu,
pragnę, pożądam, chce teraz i ciągle,
swędzi mnie mocniej dłużej,
drapię i drapię wydrapać nie mogę,
strach pomyśleć co będzie później,
W materii potrzasku szukając spełnienia,
jak ryba bez wody próbuje, wciąż więcej i więcej,
więcej mi trzeba, tak mało, mało raduje,
uśmiecham się przy tym że niby jest dobrze,
|