niektóre wydarzenia sprawiają,
że tracę wiarę w siebie. na czole
pojawia się niedobór magnezu,
policzki przestają być rumiane,
najlepsza piosenka wieje
kiczem. zamykam się wtedy
najczęściej w łazience. odkręcam
wodę i tępo patrzę w zalatujący
chlorem wir. pralka przypomina
trochę moją głowę. moje dwa
tysiące durnych pomysłów, dwa
tysiące chwil smutku, dwa tysiące
banalnych gestów czułości, które
tak dobrze pamiętam. siedząc i
machając nogami marzę o końcu
świata. o czymś, co sprawi, że
tępy wir zamieni się w szczęście
|