'Wyjrzałam kiedyś przez okno. Na dworze szalała burza. wiatr nieubłaganie uginał drzewa a deszcz głośno uderzał w szyby i dach. Błyskawice rozcinały niebo na setki części. Wszędzie było już prawie czarno, mokro i smutno. Gdzieś w domu naprzeciwko dzieci wtulały się w mamę, a psy chowały w katach swoich schronień. Niebo płakało i krzyczało. A ja czułam w sobie niesamowity spokój. Byłam bezpieczna jak nigdy. Moje oczy nawet nie mrugnęły kiedy grzmoty uderzały jeden za drugi. Ludzie w swoim domach przestraszeni od paru godzin chowali się pod kołdrami. Ja spokojnie oglądałam obraz zza szyby jak film. Słyszałam śmiech Ani i Gustawa. Widziała ukradkiem jak Bill krząta się po pokoju szukając grzebienia. Tom oglądał film na dole z Georgiem a ja uśmiechałam się sama do siebie.
- Nie boisz się? – Bill pocałował w szyję
- Boje się że znikniesz – sama nie wiem czemu jak małe dziecko wpadłam w jego ramiona.
Bo burza zniknęła wraz z porannym słońce. A on nadal leżał obok mnie i gładził moje włosy'
|