( Ciąg dalszy poprzedniego) Dziewczyna była zawiedziona. Nie poczuła ulgi, nie poczuła, że jest lepiej. Teraz tylko piekła ją ręka. Z krzykiem rzuciła żyletkę na ziemię. Ogarniała ją wściekłość.
- Nic mi nie pomaga. Nawet gdybym sobie rękę odcięła gówno by mi to dało! mówiła sama do siebie.
Robiło się coraz ciemniej, ale ona nadal tam siedziała. Miała gdzieś, że może ją ktoś napaść. I tak nie miała w torebce nic więcej oprócz starego biletu autobusowego, dwóch pogniecionych chusteczek i kilku drobniaków. Deszcz zacinał coraz mocniej. Mokre kosmyki włosów opadały jej na twarz, a ona trzęsła się coraz bardziej. Postanowiła ruszyć się z tej ławki. Wstała, ale po kilku krokach nie miała siły dalej iść. Nie, to nie była niemoc fizyczna, to była niemoc psychiczna. Uklękła na środku chodnika i schowała twarz w dłoniach.
|